Autor Wiadomość
donfrafrequezz
PostWysłany: Pon 2:56, 06 Wrz 2010    Temat postu:

W lipcu w moim mieście grała rosyjska kapela hc/punk Komatoz. Po koncercie udało się ich zagadnąć o Kino i Coja. Okazało się, że kolesie są z Petersburga i bardzo dobrze znają twórczość grupy. Odśpiewaliśmy wspólnie kilka kawałków po czym pożegnaliśmy się słowami `Coj żyw` Wink

tak nie wiedziałem gdzie to wpisać więc tu napisałem Wink

Chodzi mi o to, że po raz kolejny potwierdziła się kultowość tego zespołu objawiająca się szacunkiem i uznaniem wśród ludzi z zupełnie innych kręgów muzycznych niż samo Kino.
Kinofan
PostWysłany: Sob 19:59, 06 Mar 2010    Temat postu:

paulina napisał:
Muzykaw utworach Kino tez nie jest przypadkowa, jest integralną częścią każdej piosenki, dopełnieniem tekstu...


Myślę, że to istotna obserwacja. Tak właśnie jest i charakteryzuje to model twórczości jaką uprawiało KINO. Na pierwszym miejscu był w niej przekaz - czyli wywołanie u odbiorców pewnych odczuć i emocji, sprowokowanie do własnego zastanowienia się nad sygnalizowanymi w piosenkach kwestiami. I temu były podporządkowane wszystkie elementy artystycznej propozycji: i tekst i muzyka i sposób wykonania.

Dzisiaj w większości przypadków te elementy traktowane są oddzielnie (tym bardziej, że zwykle kto inny pisze teksty, kto inny muzykę, a jeszcze kto inny przedstawia to na scenie), nie jest tak ważne, by współgrały, bo nie ma jakiegoś całościowego przekazu. Liczy się to, żeby piosenka była chwytliwa, taneczna. Środkiem wyrażania myśli być przestała (są oczywiście wyjątki, ale jak słusznie mówisz przemilczane przez mainstream). Śpiew służy jako uzupełnienie muzyki, jeszcze jeden instrument w zespole.
Piosenka zostaje przez to sprowadzona tylko i wyłącznie do płochej rozrywki. Przestaje być zjawiskiem społecznym czy kulturowym.

Coj śpiewał PO COŚ - wyrażał siebie jako człowieka. I podobnie robiła większość jego towarzyszy z rosyjskiej sceny rockowej tamtego czasu. Dzisiejsi "artyści" śpiewają DLA popularności, sławy, pieniędzy

paulina napisał:
A dziś w muzyce, nie wiem, chodzi może o podziwianie techniki śpiewu, linii melodycznej, imidżu 'artysty', tekstu pisanego na zamówienie, doboru rymów /najlepiej dokładnych/.


Ha, tyle że zasadnicza większość tych śpiewających panien i paniczyków absolutnie nie może się poszczycić talentem wokalnym - słabe i nieoryginalne głosiki, co słychać pomimo studyjnego ich rasowania - muzyka w ich piosenkach nie jest prosta tylko wręcz prymitywna - w kółko ta sama, nieskomplikowana fraza muzyczna - a teksty są na żenującym poziomie banalności i schematyczności - niespełniona miłość wałkowana w dziesiątkach odmian. Czemu znajduje to tak zapamiętałych słuchaczy ciężko mi zrozumieć... naprawdę.
paulina
PostWysłany: Pią 23:28, 05 Mar 2010    Temat postu:

Co za ciekawa dyskusja!!! Jak miło przeczytać, że 'gdzieś tam' ludzie myślą podobnie...

Moje początki z 'Kino' tez nie były jakies szczegolne. Pierwsza piosenka, z jaką się zetknęłam to 'Pac'ka sigariet'. Bardzo mi sie podobała,i chociaż nie szukałam wtedy innych piosenek, czułam, że kiedyś wrócę do tego zespołu... I tak wielka fascynacja Wiktorem Cojem i Kino przyszła kilka lat później, kiedy dostałam w prezencie dyskografię KINO. Tak o, w prezencie...od pewnego Białorusina.

Zgadzam się z Adamem i Kinofanem, że tym, co przyciąga w twórczości Coja jest jego autentyczność, że obserwując go na scenie, słuchając jego piosenek, poznaję go jako człowieka. On tworzy, bo ma coś do powiedzenia, i to są słowa, które mnie dotykają, w sensie: są mi bliskie, i to nawet wtedy, kiedy ich nie rozumiem. /Kinofan o tym pisał wcześniej/. I muzyka w utworach Kino tez nie jest przypadkowa, jest integralną częścią każdej piosenki, dopełnieniem tekstu...

A dziś w muzyce, nie wiem, chodzi może o podziwianie techniki śpiewu, linii melodycznej, imidżu 'artysty', tekstu pisanego na zamówienie, doboru rymów /najlepiej dokładnych/. A przynajmniej takie się ma wrażenie kiedy się ogląda telewizję, albo slucha radia. Bo są dziś też prawdziwi artyści, np. Jacek Kleyff, również moja wielka fascynacja /ale nie większa od KINO/, ale o nich jakoś tak cicho wszędzie...
...
i znowu nie napisałam tu, gdzie trzeba - o tych początkach z 'Kino'...
Sajfyrstyk
PostWysłany: Pią 14:33, 01 Sie 2008    Temat postu:

Coś w tym jednak jest - w tej melodyjności i prostocie gdyż ludzie słuchający zwykle muzyki innego gatunku gdy usłyszą po raz pierwszy takie utwory jak Spokojna Noc czy Kukułka albo Chcemy Zmian mówią nagle: O_O FAJNE CO TO? Sam po raz pierwszy usłyszalem utwór Kukułka i był to w ogóle pierwszy utwór Kino jaki usłyszałem stwierdziłem: wow świetne, za..sty głos, ciekawe co to. Coś w tek melodyjnej prostocie itd jak stwierdził kolega jednak jest Smile
Kinofan
PostWysłany: Nie 10:07, 13 Lip 2008    Temat postu:

Witamy na forum! I słuszne obserwacje. Jak już wyżej pisałem mnie też
z poczatku przyciągnęła muzyka. A ostatnio na jedynym z rosyjskich forów przeczytałem taką mniej więcej rozmowę, którą przytoczya jedna
z użytkowniczek: otóż, jakiś z jej znajomych krytykował rosyjskiego rocka lat 80-tych z pozycji muzycznych - że wszystkie te piosenki są tak proste, że bardziej się nie da, że wszystko schematyczne i oparte na 3 akordach. Na co ona odpowiedziała: "To napisz chociaż jedną TAKĄ piosenkę!" Coś w tym jest, prawda?
A drugą rzeczą, która mnie fascynuje jest to, że rosyjski rock z tamtego okresu to coś więcej niż styl z muzyce, który w danym momencie był popularny. To cała formacja kulturowa, ruch, taka jakby epoka literacka, tyle że w miniaturze (biorąc pod uwagę czas trwania) i związana z muzyką.
Fan Rosji nie polityki
PostWysłany: Pon 18:09, 07 Lip 2008    Temat postu: czym żem się zachłysnął słuchając Grupy Kino?

Napiszę tak. To co mnie Kino zachwyciło (czyli teksty) było później. Zachwyciła mnie prostota i niesamowita melodyjność dźwięków. Dość puźno zainteresowałem się rosyjską muzyką (dziewictwo straciłem przy może dość komercyjnej płytce jakim jest sountrack do filmu "Brat 2" Alieksieja Bałabanova i wtedy nie znałem rosyjskiego). Ale ze względu na tę płytkę i płytkę z pierwszej częśći filmu A ZWłASZCZA grupie Nautilus Pompilius zainteresowałem się rockiem słowiańskim totalnie. I tu przejdę do sedna dlaczego zacząłem słuchać Kino. Dla mnie stary rosyjski rock ma tę siłę chodzi mi tu o Akvarium, Nautilus i Kino przede wszystkim to przede wszystkim pO PIERWSZE PRIMO:
1. PROSTOTA, PROSTOTA, PROSTOTA;
2. MELODYJNOść PROSTOTY, MELODYJNOść PROSTOTY, MELODYJNOść PROSTOTY,
2. MELODYJNOść ROSYJSKIEGO I TO JAK WYMAWIAJą POSZCZEGULNE LITERY (L, ż, SZ dla przykładu)
dziękuje:)
Adam_Pawlowski
PostWysłany: Sob 0:38, 21 Cze 2008    Temat postu:

Skoro są urodziny Wiktora Coja, zatem przybijam ukraińskim piwkiem na zdrowie, gdziekolwiek Coj nie jest teraz. A przede wszystkim jest w naszych sercach!
poczekaj
PostWysłany: Pią 18:29, 20 Cze 2008    Temat postu:

Jeśli o mnie chodzi, to Kino ma taki radziecki klimat. Trudno to wyrazić słowami. Mają w sobie coś co jest dla mnie bardzo znane, ale nie wiedzieć skąd. Może to jakiś wspólny mianownik z czymś, co jako małe dziecko oglądałem w telewizji w latach osiemdziesiątych. W każdym razie wydaje mi się znajome, mimo że poznałem ich muzykę w 2003 roku.
Gość
PostWysłany: Pią 18:25, 20 Cze 2008    Temat postu:

Jutro urodziny Wiktora.
donfrafrequezz
PostWysłany: Pon 23:43, 02 Cze 2008    Temat postu:

zgadzam sie z wami koledzy w całej rozciągłości tematu
Kinofan
PostWysłany: Śro 19:57, 28 Maj 2008    Temat postu:

Niestety tak właśnie jest. A najważniejsze w tym wszystkim jest właśnie pokazywanie się i mówienie czegoś to tu, to tam. Przy tym to, co się mówi nie ma większego znaczenia. Z tego rodzi się cała kategoria gwiazd (dla mnie zupełnie paranoiczna), które są znane z tego, że... są znane. Bo jeszcze, żeby zaśpiewać (chałturę, bo chałturę) i zatańczyć, to trzeba cokolwiek umieć, ale żeby błyszczeć w różnych programach telewizyjnych, riality szołach w kolorowych pisemkach itd. nie trzeba umieć zupełnie nic.
tankista17
PostWysłany: Śro 18:36, 28 Maj 2008    Temat postu:

Dziś żeby być gwiazdą muzyki trzeba raz zaśpiewać (niekoniecznie ładnie), zatańczyć (koniecznie ładnie), pokazać nogi, brzuch i OGROMNY dekolt, a później z górki tam się pojawić tu powiedzieć tam wystąpić (przykład: DODA, MANDARYNA) Evil or Very Mad
Kinofan
PostWysłany: Wto 22:23, 27 Maj 2008    Temat postu:

Myślę, że zwróciłeś uwagę na bardzo istotne kwestie. Silne oddziaływanie odniesień do własnej kultury, w tym muzycznej jest oczywiste. To jest coś, co słuchacze mieli (i mają) we krwi. Przy tym warte podkreślenia jest, iż w wykonaniu KINO nie była to tandeta w cepeliowskim stylu, ale twórcze rozwijanie tradycyjnych motywów, nie naśladownictwo, a uchwycenie ducha muzyki - to tak dla kontrastu z naszymi rodzimymi próbami, które zazwyczaj wypadają sztucznie i sprawiają wrażenie jakby sami artyści nie traktowali tej muzyki poważnie (vide różne Bratanki i Golce).

Druga kwestia jest jeszcze ważniejsza (bo w końcu na nas tu w Polsce motywy rosyjskiej muzyki tradycyjnej, mimo pewnej wspólnoty kulturowej oddziałują słabiej niż w samej Rosji). Owa autentyczność Coja ma, moim zdaniem, kapitalne znaczenie dla odbioru jego piosenek. Przy tym nie jest to cecha typowa dla gwiazdy kultury masowej (którą Coj niewątpliwie także był). Krzysztof Gajda, który w swej rozprawie doktorskiej pt. "Jacek Kaczmarski w świecie tekstów" próbuje zdefiniować pojęcie barda jako twórcy, który mimo występowania na estradzie artystą estradowym nie jest, jako jedną z głównych cech wyróżniających podaje właśnie zatarcie granicy między osobowością sceniczną twórcy, a jego życiem prywatnym. W przeciwieństwie do pop-kultury, gdzie wszystko jest dokładnie przemyślanym i opracowanym produktem, bard jest zawsze taki sam - na scenie i poza nią. W przypadku Coja mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją. On nie miał żadnego "image'u". Gdy przy tym uzmysłowimy sobie, że to Rosja jest jedną z najważniejszych ojczyzn barda współczesnego, że to stamtąd wywodzą się Wysocki
i Galicz i Okudżawa, dostrzeżemy, że Coj wywodzi się z tego samego ducha. Jest zatem kimś więcej niż tylko gwiazdą rocka, bo bard przecież przekazuje treści najwyższej wagi. Może to jest jednym z sekretów popularności tej trudnej przecież poezji: nawet gdy się czasem Coja nie rozumie, odczuwa się, że mówi on o rzeczach ważnych i mówi prawdę (tzn. jest w tym co mówi szczery)
Adam_Pawlowski
PostWysłany: Wto 19:22, 27 Maj 2008    Temat postu:

A ja myślę, że przede wszystkim jest to AUTENTYCZNOŚĆ Coja nie tylko jako artysty-twórcy, ale też jako człowieka, z którym równie dobrze można się było napić piwa i pogadać. Wiktor nie robił z siebie niewiadomojakiej "gwiazdy".
Jest jeszcze jeden element, o którym wspominano na tym forum nieraz - silne słowiańskie ludowe pierwiastki w muzyce KINO. Tego nie ma w Polsce, elementy naszej kultury zastąpiła toporna popelina, grana na ogół przez sztucznie lansowane beztalencia.
Niedawno byłem w ziemi Przodków, na Ukrainie i byłem wręcz zaskoczony niegasnącą popularnością KINO wśród tamtejszych nastolatków! Kino-Fan dostaje ode mnie na priv zdjęcia z dobrze zakropionej imprezy w towarzystwie ukraińskich Kino-maniaków Wink.
tankista17
PostWysłany: Nie 12:13, 25 Maj 2008    Temat postu:

Co w tym takiego jest?
prosta odpowiedź! To czego nie ma w nowoczesnej muzyce w polsce... język rosyjski ze świetną muzyką!

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group